Studniówka (styczeń 2020 r.)
Studniówka jest wydarzeniem, na które się czeka. Wszystkie wcześniejsze bale są jedynie namiastką, przygotowaniem do tego najważniejszego – studniówki. Nocy, którą wielu traktuje jako swoistą cezurę oddzielającą czas beztroskiej nauki od intensywnego, acz skutecznego, zakopywania się w książkach. Jednak prawdziwe zainteresowanie bierze się zapewne z tego, że uwielbiamy wydarzenia, które odbywają się jedynie raz. Studniówka, z całą pewnością, takim wydarzeniem jest.
Staliśmy w foyer, rozbrzmiewały rozmowy, śmiech i stłumione okrzyki zachwytu. Suknie spływały, muskając ziemię i męskie lakierki. I wreszcie rozległy się dźwięki poloneza.
Na szczęście podłoga nie była śliska. Tańczyliśmy otoczeni przez rodziców, nauczycieli i najbliższych, a muzyka, słyszana tak wiele razy, w końcu wpasowała się w rytm naszych kroków, wreszcie odmienny od procesji pogrzebowej. Cztery tury rytmicznego kroku, stłumionych uśmiechów ponownie wywoływanych przez radosne okrzyki nauczycieli. Dyskretne ruchy głowy, płynne obroty, przypadkowe potknięcia i polonez zmuszający serca do bicia na raz. Gdy suknie przestały sunąć po parkiecie, lakierki ostatni raz zalśniły w blasku lamp i fleszy, a muzyka zamilkła, w naszych głowach zaczęła krążyć jedna jedyna myśl – jedzenie.
Srebrne naczynia pełne potraw stały wzdłuż foyer i sali od początku i kusiły, jednak na razie mogliśmy jedynie czytać plakietki z nazwami dań. Zanim zasiedliśmy, czekała nas jeszcze atrakcja – para wirująca na parkiecie w walcu wiedeńskim, angielskim, tangu oraz quickstepie. Po tym pokazie wkroczyliśmy do sali, w której stały stoły nakryte czarnymi obrusami niczym wyspy, naznaczone gdzieniegdzie bielą kwiatowych ozdób. Zdjęcia klasowe minęły szybko i po jedzeniu, przepysznej kawie i deserze parkiet ponownie wypełnił się, ciemne garnitury znów niknęły w fałdach wirujących sukni, a śmiech zagłuszał rozmowy.
O północy zobaczyliśmy film przygotowany przez uczniów, następnie odbyła się ceremonia rozdania Bogdanów. I znowu muzyka i taniec aż do końca. Zanim się obejrzałam, już była piąta rano.
Gdy wychodziłam, czułam się dziwnie. Suknia ponownie wirowała wokół szpilek, ciemne poły płaszcza próbowały ją ujarzmić. Stawiałam zmęczone kroki na nierównym chodniku. Studniówka była już za nami. Cezura okazała się złudzeniem. Jak każda granica studniówka okazała się chwilą. Ulotnym momentem, który zaraz zginie w huraganie wydarzeń. Ale jednak jadąc samochodem i wpatrując się moje odbicie w szybie, czułam, że coś się zmieniło. Rozpoczęło się mimowolne odliczanie do końca roku szkolnego. Końca herbatek na lekcjach polskiego, włoskich piosenek śpiewanych całą klasą, wspólnego snucia się po korytarzach, cukierków na poprawę humoru. Koniec tego wszystkiego, co towarzyszyło nam przez ostatnie jedenaście lat życia. A potem krok w wielką niewiadomą.
Opracowanie: Michalina Wodzińska, kl. 3b